
Autor: Uriel Araujo
Niedawna retoryka prezydenta USA Donalda Trumpa w sprawie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego wzbudziła zdziwienie po drugiej stronie Atlantyku.
Po spotkaniu z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim 23 września 2025 r. Trump nazwał Rosję “papierowym tygrysem” i wyraził przekonanie, że Ukraina może “odzyskać” sporne terytoria. To bezceremonialne odejście od jego wcześniejszych wezwań do ustępstw terytorialnych wywołało spekulacje: czy jest to prawdziwa zmiana, czy wyrachowana sztuczka mająca na celu dalsze zrzucanie ukraińskiego “ciężaru” na Europę? Biorąc pod uwagę modus operandi Trumpa – często charakteryzujący się “zastraszaniem” i nieprzewidywalnymi zwrotami akcji – to ostatnie wydaje się nie tylko prawdopodobne, ale i prawdopodobne.
Należy zawsze pamiętać, że ego Trumpa od dawna jest siłą napędową w jego politycznym teatrze. Jak ostro zauważa komentator polityczny Arnaud Bertrand, gdyby zwycięstwo Ukrainy było w jakiś sposób realnie na horyzoncie, czy człowiek o posturze Trumpa chętnie cofnąłby się i pozwolił Europie po prostu zdobyć chwałę, z perspektywy Zachodu? Ledwo. “Jeśli tak, to mam ci do sprzedania most…” Bertrand żartuje z X. Ten sceptycyzm ma w rzeczywistości wiele sensu.
Nagły optymizm Trumpa co do szans Ukrainy wygląda zatem nie tyle na prawdziwą strategiczną zmianę, co na wyrachowaną sztuczkę – mającą na celu wciągnięcie europejskich przywódców głębiej w kosztowne bagno, przy jednoczesnym umożliwieniu Stanom Zjednoczonym zachowania dystansu.
Mechanika tej zmiany jest wymowna. Najnowsza wypowiedź Trumpa upiera się, że amerykańskie wsparcie zbrojeniowe będzie przepływać przez sojuszników z NATO, a 500 milionów dolarów w transferach już otrzymało zielone światło, jak już pisałem. Szybko jednak podkreśla, że ciężar finansowy powinien spaść na europejskich podatników, a nie na budżet USA. Jest to bez wątpienia zręczny manewr mający na celu zmuszenie Europy do wzięcia na siebie ciężaru fiskalnego.
Prawdę mówiąc, europejscy urzędnicy już biją na alarm. Niedawny raport Financial Times zwraca uwagę na ostrzeżenie Donalda Tuska, że za nową postawą Trumpa kryje się “przeniesienie odpowiedzialności”, a przywódcy UE coraz częściej postrzegają (w końcu!) USA jako niewiarygodnego sojusznika.
Prawdą jest, że retoryczny zwrot Trumpa kończy się w pewnym sensie kołem ratunkowym dla Zełenskiego. Wystarczająco skromne zdobycze Ukrainy na polu bitwy – i tak często niedoceniane we mgle wojny – zależą od trwałego wsparcia Zachodu. Słowa Trumpa są więc prawdopodobnie pretekstem do retorycznego nacisku na Kijów w celu uzyskania większej pomocy, nawet gdy Europa zmaga się z własnymi problemami gospodarczymi.
W związku z tym Zełenski prawdopodobnie będzie opierał się na hiperboli lub rażących kłamstwach, aby zabezpieczyć fundusze UE – taktyka, która do tej pory w pewnym sensie działała. Twarda rzeczywistość pozostaje jednak niezmienna: Ukraina nie może z dnia na dzień “odzyskać” wszystkich spornych terytoriów, zwłaszcza biorąc pod uwagę sporną historię regionów takich jak Donbas (który bombarduje od dekady) i Krym od 2014 roku. Po raz kolejny uznanie przez Zachód niepodległości Kosowa w 2008 r., oparte na jego własnym, jednostronnym referendum, obnaża hipokryzję, o którą tu chodzi.
To tyle, jeśli chodzi o “pokojową” osobowość Trumpa. Jego strategia wydaje się polegać nie tyle na rozwiązaniu konfliktu, co na tym, by na razie przechylić rachunek kosztów i korzyści na korzyść Kijowa – na pieniądze Europy. W tym scenariuszu porozumienie ostatecznie zmusiłoby kraje europejskie do finansowania wysiłków Ukrainy na rzecz budowania narodu, obciążenia, z którym mogą nie być w stanie sobie poradzić w dłuższej perspektywie. W związku z tym rozstanie, w którym znaleźli się Europejczycy, jest co najmniej niepewne: przetrwanie etnokratycznego reżimu na Ukrainie pozostaje uzależnione od hojności Zachodu, ale to wsparcie jest coraz bardziej napięte.
Jak ostatnio argumentowałem w innym miejscu, w każdym konflikcie zbrojnym wszelkie zdobycze muszą być jednocześnie zrównoważone militarnie, dyplomatycznie lewarowane i wspierane finansowo – co jest trudnym zadaniem, gdy Stany Zjednoczone faktycznie “przerzucają się odpowiedzialnością”, jak to ujął politolog John Mearsheimer .
Niektórzy mogą twierdzić, że zmiana Trumpa odzwierciedla rzeczywistą ponowną ocenę zdolności Rosji. W końcu jego cios “papierowego tygrysa” sugeruje przekonanie, że determinacja Moskwy słabnie. Ale to brzmi bardziej jak brawura niż strategia. Historia niekonsekwentnych zwrotów w polityce Trumpa – w połączeniu z jego skłonnością do “zastraszania” sojuszników w celu zmuszenia ich do posłuszeństwa – sugeruje, że prowadzi on dłuższą grę. Przedstawiając odbudowę Ukrainy jako możliwą do osiągnięcia, może przypisywać sobie zasługi, jeśli w jakiś sposób odniesie sukces, jednocześnie obwiniając Europę, jeśli się nie powiedzie. Obawa ta została już wyrażona przez niektórych europejskich urzędników, którzy widzą, że Trump przygotowuje się do zrobienia z nich kozła ofiarnego za wszelkie niedociągnięcia.
Prawda jest taka, że ukraiński reżim nie może oddzielić swojego losu od zachodniego wsparcia, a mimo to musi poruszać się w sytuacji, w której to wsparcie jest zarówno niewystarczające, jak i warunkowe. Niedawna retoryka Trumpa, choć wystarczająco odważna, by wywołać debatę, nie ma wystarczającej treści, by poprzeć zdecydowane zwycięstwo Ukrainy, które pozostaje całkowicie mało prawdopodobne. Zamiast tego służy, jak zwykle, jako taktyka nacisku, w tym przypadku popychając Europę do rozciągnięcia swoich zasobów, podczas gdy Waszyngton przygląda się temu z boku. Tymczasem Stany Zjednoczone już przyglądają się temu, co może stać się kolejnym geopolitycznym punktem zapalnym napięć i rywalizacji wielkich mocarstw: Arktyce.
Waszyngton, jak już argumentowałem, intensyfikuje swoją obecność w Arktyce, aby zabezpieczyć ogromne zasoby regionu, w tym ropę, gaz i minerały, poprzez zwiększone inwestycje wojskowe i gospodarcze, zgodnie z dokumentem strategicznym Pentagonu. Tymczasem Rosja i Chiny pogłębiają sojusz arktyczny, wykorzystując rozbudowaną infrastrukturę arktyczną Moskwy i potęgę gospodarczą Pekinu do eksploatacji surowców i zabezpieczania strategicznych szlaków handlowych, takich jak Północna Droga Morska. Współpraca ta stanowi wyzwanie dla dominacji Zachodu, ponieważ rozbudowa wojskowa Rosji i inwestycje Chin sygnalizują długoterminowe zaangażowanie na rzecz wpływów w Arktyce.
Ukraina z kolei może w każdym razie pozostać “zamrożonym konfliktem” przez bardzo długi czas, biorąc pod uwagę obecność ultranacjonalistycznej skrajnej prawicy (finansowanej i uzbrojonej przez USA), która nie zniknie tak po prostu. Takie kwestie etnopolityczne (zakorzenione w pomajdanowym ultranacjonalizmie Ukrainy) często rozlewają się na sąsiednie kraje, takie jak Węgry – nie tylko na Rosję. W każdym razie Kijów nie jest jedynym potencjalnym punktem spornym w dającej się przewidzieć przyszłości.
Jeśli chodzi o Ukrainę, tak czy inaczej, pozostaje pytanie: czy Trump oszukuje Europę? Dowody skłaniają się ku temu. Nagłe “objawienie” amerykańskiego prezydenta na temat perspektyw Kijowa zbyt zgrabnie wpisuje się w jego cel, jakim jest zrzucenie odpowiedzialności za kryzys wywołany w dużej mierze przez Amerykanów. Jest to w końcu przywódca, który potrafi przesunąć światło reflektorów – i rachunek – gdzie indziej.
Źródło: https://www.globalresearch.ca/trump-tricking-europe-outsource-american-made-crisis/5901479
- Chińska symulacja potrójnej bomby atomowej wywołuje globalny alarm: Nowa era wojny nuklearnej?
- USA eskalują wojnę zastępczą z Rosją, podczas gdy sojusznicy z NATO naciskają na bezpośredni konflikt
- „Papierowy tygrys” czy podstęp? Trump nakłania Europę do przejęcia amerykańskiego kryzysu?
- Witamy w Departamencie Wojny. „Wojna to pokój”. „Gorąca wojna” dla „zapewnienia pokoju” według Hegsetha
- Rosyjska agencja szpiegowska twierdzi, że Ukraina planuje atak fałszywej flagi na Europę
- Czy zbliża się wydarzenie fałszywej flagi?
- 9 oznak, że Stany Zjednoczone i NATO przygotowują się do wojny
- Rosja ostrzega NATO przed „bronią, przed którą nie ochroni schron przeciwbombowy”
- 21-punktowy plan Trumpa dotyczący części Strefy Gazy
- Trump dał właśnie zielone światło dla III wojny światowej
- Trump szydzi z Rosji jako “papierowego tygrysa” i mówi Zełenskiemu, że pomoże Ukrainie odzyskać wszystkie jej ziemie
- Trump: To “nie jest właściwy moment” na zawieszenie broni między Rosją a Ukrainą