Menu

Prezydent Władimir Putin zauważa, że Rosja nie chce konfliktu z NATO, ale jest na niego przygotowana

6 października, 2025 - Geopolityka
Prezydent Władimir Putin zauważa, że Rosja nie chce konfliktu z NATO, ale jest na niego przygotowana

Władimir Putin wygłasza przemówienie podczas 22. dorocznego spotkania Międzynarodowego Klubu Dyskusyjnego Valdai. W swoich pełnych uwagach [dostępnych tutaj] prezydent Putin zwraca uwagę na ciągłe wysiłki UE mające na celu sprowokowanie rozszerzonego konfliktu.

Prezydent Rosji Władimir Putin – […] Wiele razy robili dużo hałasu, grożąc nam całkowitą blokadą. Powiedzieli nawet otwarcie, bez wahania, że chcą sprawić, by naród rosyjski cierpiał. To jest słowo, które wybrali. Opracowali plany, z których każdy jest bardziej fantastyczny od poprzedniego. Myślę, że nadszedł czas, aby się uspokoić, rozejrzeć się dookoła, wziąć się w garść i zacząć budować relacje w zupełnie inny sposób.

Rozumiemy również, że policentryczny świat jest bardzo dynamiczny. Wydaje się kruchy i niestabilny, ponieważ niemożliwe jest trwałe naprawienie stanu rzeczy lub określenie równowagi sił na dłuższą metę. W końcu jest wielu uczestników tych procesów, a ich siły są asymetryczne i złożone. Każdy z nich ma swoje korzystne aspekty i przewagi konkurencyjne, które w każdym przypadku tworzą unikalną kombinację i skład.

Dzisiejszy świat jest wyjątkowo złożonym, wieloaspektowym systemem. Aby właściwie go opisać i zrozumieć, proste prawa logiki, związki przyczynowo-skutkowe i wynikające z nich wzorce są niewystarczające. Potrzebna jest filozofia złożoności – coś na wzór mechaniki kwantowej, która jest mądrzejsza i pod pewnymi względami bardziej złożona niż fizyka klasyczna.

Jednak to właśnie z powodu tej złożoności świata ogólna zdolność do porozumienia, moim zdaniem, ma tendencję do wzrostu. W końcu liniowe rozwiązania jednostronne są niemożliwe, podczas gdy rozwiązania nieliniowe i wielostronne wymagają bardzo poważnej, profesjonalnej, bezstronnej, kreatywnej, a czasem niekonwencjonalnej dyplomacji.

Dlatego jestem przekonany, że będziemy świadkami swoistego renesansu, odrodzenia wysokiej sztuki dyplomatycznej. Jej istotą jest umiejętność prowadzenia dialogu i osiągania porozumień – zarówno z sąsiadami i podobnie myślącymi partnerami, jak i – co nie mniej ważne, choć trudniejsze – z przeciwnikami.

To właśnie w tym duchu – duchu dyplomacji XXI wieku – rozwijają się nowe instytucje. Obejmują one rozszerzającą się społeczność BRICS, organizacje głównych regionów, takie jak Szanghajska Organizacja Współpracy, organizacje euroazjatyckie i bardziej zwarte, ale nie mniej ważne stowarzyszenia regionalne. Na całym świecie powstaje wiele takich grup – nie będę ich wszystkich wymieniał, ponieważ są one Państwu znane.

Wszystkie te nowe struktury są różne, ale łączy je jedna kluczowa cecha: nie działają na zasadzie hierarchii lub podporządkowania jednej dominującej władzy. Nie są przeciwko nikomu; są dla siebie. Powtórzę: współczesny świat potrzebuje porozumień, a nie narzucania czyjejkolwiek woli. Hegemonia – jakiegokolwiek rodzaju – po prostu nie może i nie poradzi sobie ze skalą wyzwań.

Zapewnienie bezpieczeństwa międzynarodowego w tych okolicznościach jest niezwykle pilną kwestią o wielu zmiennych. Rosnąca liczba graczy o różnych celach, kulturach politycznych i odrębnych tradycjach tworzy złożone globalne środowisko, które sprawia, że opracowywanie podejść do zapewnienia bezpieczeństwa jest znacznie bardziej skomplikowanym i trudniejszym zadaniem. Jednocześnie otwiera to nowe możliwości dla nas wszystkich.

Blokowe ambicje zaprogramowane na zaostrzanie konfrontacji stały się bez wątpienia bezsensownym anachronizmem. Widzimy na przykład, jak pilnie nasi europejscy sąsiedzi starają się załatać i zatynkować pęknięcia biegnące przez budynek Europy. Chcą jednak przezwyciężyć podziały i wzmocnić chwiejną jedność, którą kiedyś się szczycili, nie poprzez skuteczne rozwiązywanie problemów wewnętrznych, ale poprzez nadmuchiwanie wizerunku wroga. To stara sztuczka, ale chodzi o to, że ludzie w tych krajach widzą i rozumieją wszystko. Dlatego wychodzą na ulice pomimo zewnętrznej eskalacji i ciągłego poszukiwania wroga, o czym wspomniałem wcześniej.

Odtwarzają obraz starego wroga, tego, którego stworzyli wieki temu, czyli Rosji. Większości ludzi w Europie trudno jest zrozumieć, dlaczego mieliby tak bardzo bać się Rosji, że aby się jej przeciwstawić, muszą jeszcze bardziej zacisnąć pasa, porzucić własne interesy, po prostu z nich zrezygnować i prowadzić politykę, która jest wyraźnie szkodliwa dla nich samych. Mimo to elity rządzące zjednoczonej Europy nadal podsycają histerię. Twierdzą, że wojna z Rosjanami jest niemal na wyciągnięcie ręki. Powtarzają ten nonsens, tę mantrę, w kółko.

Szczerze mówiąc, kiedy czasami oglądam i słucham tego, co mówią, myślę, że nie mogą w to uwierzyć. Nie mogą uwierzyć, gdy mówią, że Rosja zamierza zaatakować NATO. To po prostu niemożliwe, by w to uwierzyć. A jednak sprawiają, że ich właśni ludzie w to wierzą. Jakimi więc są ludźmi? Są albo całkowicie niekompetentni, jeśli naprawdę w to wierzą, ponieważ wiara w takie bzdury jest po prostu niewyobrażalna, albo po prostu nieuczciwi, ponieważ sami w to nie wierzą, ale próbują przekonać swoich obywateli, że to prawda. Jakie są inne możliwości?

Szczerze mówiąc, mam ochotę powiedzieć: uspokój się, śpij spokojnie i zajmij się swoimi problemami. Spójrzmy na to, co dzieje się na ulicach europejskich miast, co dzieje się z gospodarką, przemysłem, europejską kulturą i tożsamością, ogromnym zadłużeniem i rosnącym kryzysem systemów zabezpieczenia społecznego, niekontrolowaną migracją i szalejącą przemocą – w tym przemocą polityczną – radykalizacją lewicowych, ultraliberalnych, rasistowskich i innych marginalnych grup.

Zauważmy, jak Europa osuwa się na peryferia globalnej konkurencji. Doskonale wiemy, jak bezpodstawne są groźby dotyczące tak zwanych agresywnych planów Rosji, którymi straszy się Europę. Właśnie o tym wspomniałem. Ale samosugestia to niebezpieczna rzecz. I po prostu nie możemy ignorować tego, co się dzieje; nie mamy do tego prawa, ze względu na nasze własne bezpieczeństwo, powtarzam, ze względu na naszą obronę i bezpieczeństwo.

Dlatego uważnie monitorujemy rosnącą militaryzację Europy. Czy to tylko retoryka, czy nadszedł czas, abyśmy zareagowali? Słyszymy, i Pan również jest tego świadomy, że Republika Federalna Niemiec mówi, że jej armia musi ponownie stać się najsilniejsza w Europie. Cóż, w porządku, słuchamy uważnie i śledzimy wszystko, aby zobaczyć, co dokładnie to oznacza.

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że na odpowiedź Rosji nie trzeba będzie długo czekać. Delikatnie mówiąc, odpowiedź na te groźby będzie bardzo przekonująca. I rzeczywiście będzie to odpowiedź – my sami nigdy nie inicjowaliśmy konfrontacji militarnej. Jest to bezsensowne, niepotrzebne i po prostu absurdalne; odwraca uwagę od prawdziwych problemów i wyzwań. Prędzej czy później społeczeństwa nieuchronnie rozliczą swoich przywódców i elity za ignorowanie ich nadziei, aspiracji i potrzeb.

Jeśli jednak ktoś nadal czuje pokusę, by rzucić nam wyzwanie militarne – jak mawiamy w Rosji, wolność jest dla wolnych – niech spróbuje. Rosja wielokrotnie udowodniła, że gdy pojawia się zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa, pokoju i spokoju naszych obywateli, naszej suwerenności i podstaw naszej państwowości, reagujemy szybko.

Nie ma potrzeby prowokacji. Nie było ani jednego przypadku, w którym skończyłoby się to dobrze dla prowokatora. I nie należy oczekiwać wyjątków w przyszłości – nie będzie ich.

Nasza historia pokazała, że słabość jest niedopuszczalna, ponieważ tworzy pokusę – iluzję, że siła może być użyta do rozwiązania każdej kwestii z nami. Rosja nigdy nie okaże słabości ani niezdecydowania. Niech pamiętają o tym ci, którzy żywią urazę do samego faktu naszego istnienia, ci, którzy pielęgnują marzenia o zadaniu nam tak zwanej strategicznej porażki. Nawiasem mówiąc, wielu z tych, którzy aktywnie o tym mówili, jak mówimy w Rosji: “Niektórych już tu nie ma, a inni są daleko”. Gdzie są teraz te postacie?

Na świecie istnieje tak wiele obiektywnych problemów – wynikających z czynników naturalnych, technologicznych lub społecznych – że poświęcanie energii i zasobów na sztuczne, często sfabrykowane sprzeczności jest niedopuszczalne, marnotrawne i po prostu głupie.

Bezpieczeństwo międzynarodowe stało się obecnie tak wieloaspektowym i niepodzielnym zjawiskiem, że żaden geopolityczny podział oparty na wartościach nie może go złamać. Tylko skrupulatna, kompleksowa praca z udziałem różnych partnerów i oparta na kreatywnym podejściu może rozwiązać złożone równania bezpieczeństwa XXI wieku. W tych ramach nie ma mniej lub bardziej ważnych czy kluczowych elementów – do wszystkiego należy podchodzić holistycznie.

Nasz kraj konsekwentnie bronił – i nadal broni – zasady niepodzielnego bezpieczeństwa. Powtarzałem to wielokrotnie: bezpieczeństwo jednych nie może być zapewniane kosztem innych. W przeciwnym razie nie będzie żadnego bezpieczeństwa – dla nikogo. Ustanowienie tej zasady okazało się nieskuteczne. Euforia i niekontrolowane pragnienie władzy wśród tych, którzy po zimnej wojnie uważali się za zwycięzców – jak wielokrotnie powtarzałem – doprowadziły do prób narzucenia wszystkim jednostronnych, subiektywnych koncepcji bezpieczeństwa.

W rzeczywistości stało się to prawdziwą przyczyną nie tylko konfliktu ukraińskiego, ale także wielu innych poważnych kryzysów końca XX wieku i pierwszej dekady XXI wieku. W rezultacie – tak jak ostrzegaliśmy – nikt dziś nie czuje się naprawdę bezpiecznie. Nadszedł czas, aby powrócić do podstaw i naprawić błędy z przeszłości.

Jednak niepodzielne bezpieczeństwo dzisiaj, w porównaniu z późnymi latami 80-tymi i wczesnymi 90-tymi, jest jeszcze bardziej złożonym zjawiskiem. Nie chodzi już wyłącznie o równowagę militarną i polityczną oraz wzajemne interesy.

Bezpieczeństwo ludzkości zależy od jej zdolności do reagowania na wyzwania związane z klęskami żywiołowymi, katastrofami spowodowanymi przez człowieka, rozwojem technologicznym oraz szybkimi procesami społecznymi, demograficznymi i informacyjnymi.

Wszystko to jest ze sobą powiązane, a zmiany zachodzą w dużej mierze samoistnie, często, jak już wspomniałem, w sposób nieprzewidywalny, zgodnie z własną wewnętrzną logiką i zasadami, a czasem, ośmielę się powiedzieć, nawet poza wolą i oczekiwaniami ludzi.

[…] Coś innego jest również dobrze znane. Ci, którzy zachęcali, podburzali i zbroili Ukrainę, którzy doprowadzili ją do antagonizowania Rosji, którzy przez dziesięciolecia pielęgnowali w tym kraju szalejący nacjonalizm i neonazizm, szczerze mówiąc – wybaczcie mi dosadność – mieli w nosie interesy Rosji, a tym bardziej Ukrainy. Nie czują nic do narodu ukraińskiego. Dla nich – globalistów i ekspansjonistów na Zachodzie oraz ich sługusów w Kijowie – są oni zbędnym materiałem. Rezultaty takiego lekkomyślnego awanturnictwa są widoczne jak na dłoni i nie ma o czym dyskutować.

Pojawia się kolejne pytanie: czy mogło być inaczej? My też wiemy, a ja wracam do tego, co powiedział kiedyś prezydent Trump. Powiedział, że gdyby był wtedy na stanowisku, można by tego uniknąć. Zgadzam się z tym. Rzeczywiście, można było tego uniknąć, gdyby nasza współpraca z administracją Bidena została zorganizowana inaczej; gdyby Ukraina nie została przekształcona w niszczycielską broń w czyichś rękach; gdyby NATO nie zostało wykorzystane w tym celu, gdy zbliżało się do naszych granic; i gdyby Ukraina ostatecznie zachowała swoją niezależność, swoją prawdziwą suwerenność.

Jest jeszcze jedno pytanie. Jak powinny zostać rozwiązane dwustronne kwestie rosyjsko-ukraińskie, które były naturalnym wynikiem rozpadu ogromnego kraju i złożonych przemian geopolitycznych? Nawiasem mówiąc, uważam, że rozpad Związku Radzieckiego był związany ze stanowiskiem ówczesnego przywództwa Rosji, które starało się pozbyć ideologicznej konfrontacji w nadziei, że teraz, po odejściu komunizmu, będziemy braćmi. Nic takiego nie nastąpiło. W grę weszły inne czynniki w postaci interesów geopolitycznych. Okazało się, że różnice ideologiczne nie były prawdziwym problemem.

Jak więc powinno się rozwiązywać takie problemy w policentrycznym świecie? Jak rozwiązano by sytuację w Ukrainie? Myślę, że gdyby istniała wielobiegunowość, różne bieguny spróbowałyby zmierzyć się z konfliktem na Ukrainie. Zmierzyłyby go z własnymi potencjalnymi ogniskami napięć i pęknięć w swoich regionach. W takim przypadku wspólne rozwiązanie byłoby o wiele bardziej odpowiedzialne i zrównoważone.

Ugoda opierałaby się na zrozumieniu, że wszyscy uczestnicy tej trudnej sytuacji mają swoje własne interesy oparte na obiektywnych i subiektywnych okolicznościach, których po prostu nie można zignorować. Dążenie wszystkich krajów do zapewnienia bezpieczeństwa i postępu jest uzasadnione. Bez wątpienia dotyczy to Ukrainy, Rosji i wszystkich naszych sąsiadów. Kraje regionu powinny mieć wiodący głos w kształtowaniu systemu regionalnego. Mają one największą szansę na uzgodnienie modelu współdziałania, który będzie akceptowalny dla wszystkich, ponieważ sprawa dotyczy ich bezpośrednio. Reprezentuje ich żywotne interesy.

Dla innych krajów sytuacja na Ukrainie jest tylko kartą do gry w innej, znacznie większej grze, własnej grze, która zazwyczaj ma niewiele wspólnego z rzeczywistymi problemami zaangażowanych krajów, w tym tego konkretnego. Jest to jedynie pretekst i środek do osiągnięcia ich własnych celów geopolitycznych, rozszerzenia ich obszaru kontroli i zarobienia pieniędzy na wojnie. To dlatego doprowadzili infrastrukturę NATO aż pod nasze drzwi i przez lata patrzyli z prostą twarzą na tragedię Donbasu i na to, co w istocie było ludobójstwem i eksterminacją narodu rosyjskiego na naszej własnej historycznej ziemi, procesem, który rozpoczął się w 2014 roku po krwawym zamachu stanu na Ukrainie.

W przeciwieństwie do takiego postępowania Europy i, do niedawna, Stanów Zjednoczonych pod rządami poprzedniej administracji, działania krajów należących do globalnej większości stoją w sprzeczności. Odmawiają one opowiedzenia się po którejkolwiek ze stron i szczerze starają się pomóc w ustanowieniu sprawiedliwego pokoju. Jesteśmy wdzięczni wszystkim państwom, które w ostatnich latach szczerze starały się znaleźć wyjście z tej sytuacji. Należą do nich nasi partnerzy – założyciele BRICS: Chiny, Indie, Brazylia i Republika Południowej Afryki. Obejmuje to Białoruś i, nawiasem mówiąc, Koreę Północną. Są to nasi przyjaciele w świecie arabskim i islamskim – przede wszystkim Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Katar, Egipt, Turcja i Iran. W Europie są to Serbia, Węgry i Słowacja. Jest też wiele takich krajów w Afryce i Ameryce Łacińskiej.

Niestety, działania wojenne jeszcze nie ustały. Odpowiedzialność za to nie spoczywa jednak na większości, która nie zdołała ich powstrzymać, ale na mniejszości, głównie Europie, która nieustannie eskaluje konflikt – i moim zdaniem obecnie nie można nawet dostrzec żadnego innego celu. Niemniej jednak wierzę, że dobra wola zwycięży i w tym względzie nie ma najmniejszych wątpliwości: wierzę, że zmiany zachodzą również w Ukrainie, choć stopniowo – widzimy to. Niezależnie od tego, jak bardzo umysły ludzi zostały zmanipulowane, zmiany zachodzą jednak w świadomości społecznej, a nawet w przytłaczającej większości narodów na całym świecie. (czytaj więcej)

Źródło: https://theconservativetreehouse.com/blog/2025/10/03/president-vladimir-putin-notes-russia-does-not-desire-nato-conflict-but-russia-is-prepared-for-it/

Rozpowszechniaj zdrowie
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Informacje zwrotne Inline
Wyświetl wszystkie komentarze
0
Będę wdzięczny za opinie, proszę o komentarz.x